Jest to już nasz 9 dzień w Boliwii!
O tym, jak się to zaczęło i jak wygląda tutejsza rzeczywistość, opowiem w poniższym artykule.
Naszą podróż rozpoczęłyśmy z lotniska w Warszawie, następnie miałyśmy przesiadki we Frankfurcie, Bogocie i w Santa Cruz, aż ostatecznie doleciałyśmy do miasta Cochabamba, gdzie odebrała nas siostra Filemona.
W Cochabambie spędziłyśmy cztery dni u sióstr służebniczek Dębickich. W tym miejscu miałyśmy naszą aklimatyzację oraz wstępne zapoznanie się z boliwijską kulturą. Pierwszy dzień był dla nas dniem odpoczynku po długiej podróży. Kolejnego byłyśmy bardzo podekscytowane odkrywaniem boliwijskich zakątków dużego miasta. Pierwszym szokiem, jaki doznałyśmy, był moment wjazdu do miasta, do którego zabrała nas Siostra Teresa. Początki zawsze są trudne. Poznawanie nowej kultury, nowej rzeczywistości i przystosowanie się do występujących różnic. Dzięki cudownym osobom, które napotkałyśmy na naszej drodze, z każdym dniem zakochujemy się w tym miejscu coraz bardziej.
Na miejscu poznałyśmy serdeczne siostry Polki oraz siostry Boliwijki, które okazały nam dużo serca i pomocy. Dzięki nim poczułyśmy się tutaj jak w domu.
Ogromną pomoc otrzymałyśmy także od naszego kolegi Boliwijczyka Diego, którego poznałyśmy na wolontariacie w SWM Kraków. Diego oprowadził nas, pokazując nam najważniejsze miejsca usytuowane w Cochababmbie. Jednym z nich jest Jesus Cristo de Concordia. W ciągu całego pobytu w Cochabambie Bóg postawił nam na drodze bardzo serdecznych i pomocnych ludzi, za co jesteśmy ogromnie wdzięczne. Nie miałyśmy żadnych przykrych sytuacji, wręcz przeciwnie wszyscy przyjęli nas bardzo otwarcie.
W szczególności, jeśli chodzi o dzieci w naszym domu dziecka w Tupizie, przywitały nas one śpiewająco!
Gdy poszłyśmy tylko na chwilę po plecaki do samochodu, to dzieci postanowiły wnieść nasze 4 walizki na pierwsze piętro! Muszę dodać, że te walizki były wielkości tych słodkich szkrabów. Takie gesty pokazują, jak wielkie mają serca.
Kolejnego dnia w ośrodku poprzytulały nas z radością. Nawet jeśli nasz hiszpański nie należy do najlepszych, to nie było to przeszkodą dla budowania z nimi relacji. Naszym codziennym obowiązkiem jest zaprowadzanie i odbieranie dzieci ze szkoły, następnie odrabianie z nimi lekcji, czasami nawet do 21:00.
Dzieciaki są bardzo pozytywne i zawsze chętne do spędzania razem czasu.
Co więcej, po pierwszych dniach widzimy, jak wiele miłości potrzebują oraz jak wiele jej potrzebuje każdy z nas! Czas, jaki tu spędzamy, jest dla nas owocny oraz wiele się tutaj uczymy. W szczególności większej otwartości na bliźniego
Na koniec opowiem sytuację, jaka przytrafiła się nam na lotnisku we Frankfurcie. Mianowicie, zapytano nas czy lecimy do Los Angeles, czy do Houston. My odpowiedziałyśmy, że lecimy do Boliwii, na co Panie zareagowały „yyyyy, tam chyba też jest ładnie”.
Razem uważamy, że Boliwia jest niedocenianym krajem. Miejsca, jakie zobaczyłyśmy, są przepiękne, a tutejsza kultura jest bardzo ciekawa!
Paulina i Karolina